Z zachwytu nad pięknem polskiej jesieni i liryki powstały najpiękniejsze wiersze Skamandrytów: Tuwima, Lechonia, Wierzyńskiego, Pawlikowskiej – Jasnorzewskiej, Iwaszkiewicza, a także ich wielkiego mistrza – Leopolda Staffa. Urzekły i nas, dlatego niniejszy koncert jesienny ze świerszczem dedykujemy wszystkim miłośnikom poezji. mgr Elżbieta Kościucha - Wieczorek
Jesienny koncert ze świerszczem – scenariusz widowiska poetyckiego.
( scena „zaścielona” kolorowymi suchymi liśćmi, parkowa ławeczka w głębi, na przodzie: rozpostarte parasole, na środku drabina, po lewej stronie kawiarniane stoliki) - przy ściszonej muzyce wchodzi narrator, Narrator: Jesień: wiatr w polu „smutne pieśni gra…” Urzekło nas jej piękno. W czym tkwi? W tej złotej, wyśnionej, polskiej? Czy w listopadowej szarudze, zadumie? Czy może w pierwszych chłodnych porankach, grudniowych przymrozkach? Jesień przywodzi na myśl jej nieuchronność – jak losu człowieka, po wiośnie zawsze przychodzi lato, a po nim jesień, jak przedziwny rytm naszego życia i przemijania. Od zachwytu kolorystyką, ciepłem barw, aż po tkliwą lirykę listopadowej zadumy. Z owego zachwytu i liryki powstały najpiękniejsze wiersze Skamandrytów: Tuwima, Lechonia, Wierzyńskiego, Pawlikowskiej – Jasnorzewskiej, Iwaszkiewicza, a także ich wielkiego mistrza – Leopolda Staffa. Urzekły i nas, dlatego nasz dzisiejszy koncert jesienny ze świerszczem dedykujemy wszystkim miłośnikom poezji. - wchodzi dziewczynka z chłopcem zbiera bukiet liści i podaje dziewczynce do koszyka:
Recytator I i II: Zobacz, ile jesieni pełno, jak w cebrze wina a to dopiero początek dopiero się zaczyna
Nazłocilo się liści, że koszami wynosić, a trawa jaka bujna, aż się prosi, by kosić.
Lato w butelki rozlane Na półkach słodem się burzy Zaraz korki wysadzi, Już nie wytrzyma dłużej.
dwóch chłopców niesie skrzypce, pomagają dziewczynce usiąść na drabinie, podają instrument i smyczek; zaczyna grać etiudę; w tym czasie wychodzą zza kulis recytatorzyIII i IV.
Recytator III: Lato ma smak zieleni, jest kwaśne jak szczaw. I nie zna tej zadumy, co mglące rżyska, Gorzką urodę kory i sok zwiędłych traw Dopiero jesień późna ze ziemi wyciska.
Modrzewiom opuszczony starzeje się wąs A pątniki jarmarczne, wędrowne obłoki, Czerwoną Bukowinę malują na brąz I na żółtych jesionach cień strzępią wysoki.
Jeszcze bledziutka sepia wypyli się z brzóz Brzóz jeszcze cierpki zapach wywieje się z liści A zachód stanie ścianą, łuną będzie rósł I błyskał coraz stromiej i coraz ogniście. Aż wylęgną się wiatry, aż zbiegną się psy I śród nocy, pod oknem zawyją boleśnie – Gorzkie szczęście zadumy, późna jesień, mgły, Smutna mądrość, co zawsze przychodzi za wcześnie. ( K. Wierzyński)
Recytator IV: Bardzo wcześnie jest jesień. Coraz ciszej słońce Za jezioro ołowiu w drżące spada trzciny. Dzień jest po to, by sennie płynęły godziny, A wieczór by oglądać gwiazdy spadające. Renoir chyba w sadzie pomalował śliwy, Tak ich skórka zielona, a brzegiem liliowa, I wszystko tu coś znaczy, tylko brak nam słowa. Ach jak tu powiedzieć: czy jestem szczęśliwy? Jak nurek schodzi w mroki tajemniczych głębin? Gdzie się przepych koralu bogato rozpina, Tak ja wypijam wzrokiem czerwoność jarzębin Lub próbuję wargami czerwonego wina. (J. Lechoń)
Recytator VIII: ( pojawia się w trakcie poprzednich recytacji; siada przy oknie) Mimozami jesień się zaczyna, Złotawa, krucha i miła. To ty, to ty jesteś ta dziewczyna Która do mnie na ulicę wychodziła.
Od twoich listów pachniało w sieni, Gdym wracał zdyszany ze szkoły,
A po ulicach w lekkiej jesieni Fruwały ze mną jasne anioły.
Mimozami zwiędłość przypomina Nieśmiertelnik żółty – październik. To ty, to ty, moja jedyna, Przychodziłaś wieczorem do cukierni.
Z przemodlenia, z przeomdlenia senny, W parku płakałem szeptanymi słowy. Młodzik z chmurek prześwitywał jesienny, Od mimozy złotej – majowy.
Ach, czułymi, przemiłymi snami Zasypiałem z nim gasnącym o poranku, W snach dawnymi bawiąc się wiosnami, Jak tą złotą, jak tą wonną wiązanką… (J. Tuwim)
Recytator IX: ( stoi naprzeciw recytatora VIII) Wciąż rozmyślasz . Uparcie i skrycie. Patrzysz w okno i smutek masz w oku… Przecież mnie kochasz nad życie? Sam mówiłeś przeszłego roku…
Śmiejesz się, lecz coś tkwi poza tem. Patrzysz w niebo, na rzeźby obłoków.. Przecież ja jestem niebem i światem? Sam mówiłeś przeszłego roku… (M. Pawlikowska-Jasnorzewska)
Recytator VIII: O! jak strasznie się wloką te długie godziny, O! jak dzień pełen trwogi. O! jak noc milcząca. Do dania mam tak wiele – połowę mej winy, A dłoń mi ją kochana ze wzgardą odtrąca.
Lecz wierzę, że jak wszystko – i miłość się znuży, Jak dzieciństwo mgłą wspomnień zasnuje błękitną, Gdzieś w kącie utkwi serca, jak kolec róży, Bolesne przypomnienie, że kwiaty gdzieś kwitną. (J. Lechoń)
Recytator IX: ( recytując – powoli odchodzi) Taki to już los mój będzie, Takie to już miłowanie: Przywitanie, pożegnanie, Pożegnanie, wspominanie… Oczy twoje widzę wszędzie, Oczy twoje mnie całują, Z dali, z dali mnie miłują, Z dali, z dali mnie żałują, Nie przychodzą na wzywanie, Jeno błyszczą, jak w legendzie, Legendzie dali, w dali, zewsząd, wszędzie, - Taki to już los mój będzie, Takie to już miłowanie: przywitanie, pożegnanie… (J. Tuwim)
Recytator IV: wychodzi z prawej strony Coraz ciszej, jesień, wrzesień, Pasma ścielą się po polach, Milkną głosy i kolory; Polska jesień – jak u Pola.
Ziarna mielą się we młynie, Wiatr i wiatrak, i wiatrówka, Mleko życia jak w maszynie Oddziela czasu wirówka.
Sen mnie zbiera jak niedźwiedzia, Ale w nocy spać nie można: Jesień niby stara wiedźma Stąpa mądra i ostrożna. (J. Iwaszkiewicz)
Dziewczynka gra na skrzypcach kolejną etiudę
Recytator V: Tu jakoś polsko, słonecznie i smętnie Sypią się liście złociste z drzew, Z mądrą powagą, jak gdyby odświętnie, Nucą ostatni, jesienny śpiew…
Kłonią się szczyty wysokich akacji, Duma spokojnie pożółkły park,
Szumi w nich cichy żal rezygnacji Echem wstydliwych, łagodnych skarg…
Ja zaś tęsknoty zebrawszy swe skrzętnie, W rytm je dostrajam do rzewnych ech: Tak jakoś polsko, słonecznie i smętnie Budzi się we mnie dziecinny śmiech… (J. Tuwim)
Recytator VI: wbiega z fantazyjnie rozwianym szalem, za nim VII i VI kręcą parasolkami Że zimno w jesiennej porze? Zaraz to wszystko odmienię, Ot, wsadzam ręce w kieszenie I już jest cieplej na dworze.
Wiosna z daleka się kłania, Wiatr niesie dobre nowiny I stare smutki rozgania Czerwony gniew jarzębiny. (L. Staff)
Recytator VII: Jesiennego krwotoku nic już nie powstrzyma, Czerwień kapie z parku na ulicę… Jesień żyły sobie rozcięła I blednie z zimna, Jak śmiertelnie senna Eunice… ………………………. Zardzewiałe różę jesieni Patrzą w przestrzeń białą od deszczu – Deszcz niebo przyszywa do ziemi Tysiącem ściegów i dreszczów.
I wszystko psuje się, paczy Cieknie, zgnilizną broczy, Lecz nie na zawsze, z rozpaczy – Ale na krótko, z rozkoszy. (M. Pawlikowska-Jasnorzewska)
Recytator VI: O żurawie na niebie krwawym! O kluczu lekki i złoty, Który otwierasz tęsknotę Za nieskończonym odlotem. (M. Pawlikowska-Jasnorzewska)
Recytator XI: mówi do dziewczyny (rec.XII) siedzącej z prawej strony okna Wiem… Siadłaś teraz przy oknie I patrzysz… Kasztan pożółkły przed Twym oknem stoi I liście roni…jesienne liście… Deszcz kropi…kasztan moknie, Wiem: siadłaś teraz przy oknie, Jesienią ci się w dobrych oczach smutki, Te twoje smutki: dziwne… przypomniane… Lecą, lecą z kasztanu liście, Powiędłe, obłąkane, Szelestnie naziem się kładą, Żałobnie… złociście… - A może świeci słońce? …………………………. Na ulicy nikogo nie ma, Ciche, ciche jest twoje miasteczko, Tylko lecą z kasztanu liście… A kasztan moknie, moknie… (J. Tuwim)
Recytator XII: Więc zostaje mi jesień. Nawłoć pozłocista Mazowiecką mimozę po ogrodach przędzie, Na spocone inspekty rosa siąpi dżdżysta, Szałwia czerwone szale rozwija na grzędzie I ciepło się ostatnie w rezedach wygrzewa. Już słychać nocne chóry. Ponadziemskim graniem, Jak skrzypce pełne wiatrów, oddychają drzewa, Topole szumią lękiem, buki zadumaniem, I każda brzoza płacze po raju, jak Ewa. Rankiem dopiero dzięcioł wesoło zagada, Szyszki z mlecza paproszy, w pień sosnowy stuka I w locie jakby nagle na powietrzu siada – Oczy trudno oderwać! (K. Wierzyński)
Recytator XI: podchodzi bliżej do dziewczyny Tylko te chłodne, pogodne, Przewiewne ranki jesienne, (liliowe astry jesienne) senne, łagodne, gdy w miłym, szarym niebie wzrok rozczulony tonie: te ranki, te są dla Ciebie. Byś w miękko wysłanym pokoju Z liściasto-ptasią tapetą, Bladobłękitna, W tym właśnie dzisiejszym stroju, Przez okno patrzała spokojnie Na miłe niebo jesienne A na stoliku w wazonie, Niech będą astry liliowe, Liliowe astry jesienne. (J. Tuwim)
Recytator XII: bierze chłopaka pod rękę (rec.XI) i powoli wyprowadza za kulisy Nie pójdę tą ścieżką Więdnącą opadłymi liśćmi: Tu z każdym krokiem Coraz głębsza, coraz mglistsza jesień. Zawrócę tam, gdzie zielono, Do źródła, Nad którym kwitną niebem Dziecinne niezapominajki I pamięć w ciszy szuka ustami Twojego imienia. (L. Staff)
Recytator X: wychodzi na środek sceny Plejady to gwiazdozbiór już październikowy: Wypływa nad horyzont ciemno i okrutnie I patrzy na schylone, zadumane głowy, Na połamane brzozy i pobite lutnie. Przechodzi i o świcie drży nad moim domem, Posyła promień cichy, ale przenikliwy, I głosem mówi do mnie, i takim znajomym, Że może jest kto jeszcze na świecie szczęśliwy. Szczęśliwy, który kocha; szczęśliwy, kto wierzy; Szczęśliwy…albo tak jemu się zdaje… Szczęśliwy, który łąką o świtaniu bieży, I na jesiennym niebie widzi gwiazdy maja. (J. Iwaszkiewicz)
Recytator VIII: nadal siedzi po lewej stronie okna W złotych strzępach liści drzewa nocą stoją, Księżyc srebrne smugi po ziemi rozwłóczy, Nic mi nie pomoże na tęsknotę moją, Już mnie żadne szczęście od niej nie oduczy.
Pobielały domy od srebrnej poświaty, Jesienny przymrozek słabe ciało krzepi. Tylko zeschłe liście, tylko zwiędłe kwiaty! Może być jak było, może nie być lepiej. (J. Lechoń)
Recytator XIII: na zakończenie recytacji grupa powtarza w swoim rytmie refren, z parasolami wchodzą kolejni recytatorzy O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny i pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny, dżdżu krople spadają i tłuką w me okno… jęk szklany…płacz szklany…a szyby w mgle mokną i światła szarego blask sączy się senny… o szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny… …………………………………………………….. Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny… Kto? Nie wiem…Ktoś odszedł i jestem samotny… Ktoś umarł… Kto? Próżno w swej pamięci grzebię… Ktoś drogi… wszak byłem na jakimś pogrzebie… Tak… szczęście przyjść chciało, lecz mroków się zlękło. Ktoś chciał mnie ukochać, lecz serce mu pękło, Gdy poznał, ze we mnie skrę roztlić chce próżno… Zmarł nędzarz, nim ludzie go wsparli jałmużną… Gdzieś pożar spopielił zagrodę wieśniaczą… Spaliły się dzieci…jak ludzie w krąg płaczą…
To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny…
Recytator XII: Więdną godziny powolne. Wątleje chwila za chwilą: To gałąź zatopiona w jesieni. Sunę po niej Milimetrami smutku. Męcząca uparta praca. Strącam sekundy z dnia. Listki z gałęzi strącam. A co jesienią nazwałem? Wielkie głębokie westchnienie; Moje, człowiecze, wzniesione z dna jeziornego, chłodnego. Ręce przez okno zanurzam w jeziorze dnia i jesieni. Dreszcz po nich skacze. Deszcz kropi. Listki strąca. (J. Tuwim)
Recytator XI: Jesień wspomnienia tka młodości. W błękicie obłok srebrny płynie, Widmowy, jak myśl o nicości. Czyżem to życie śnił jedynie?
Patrzę na złote pola, gaje, Spowite w spokój, skarb najrzadszy, I wszystko większe w krąg się zdaje, Jak gdy na świat przez łzy się patrzy. (L. Staff)
Recytator IX: Po długich latach pierwszy raz Idę jesienną tą aleją. Jak mija czas, jak mija czas. Pożółkłe liście lip się chwieją I drży na ścieżce modry cień. Z dwu stron dwa rzędy pni czernieją. Na ławkę o stuletni pień Wsparta, rzuciłem okiem… Tutaj siedzieliśmy w ów dzień… Przeszedłem mimo szybkim krokiem. (L. Staff)
Recytator X: Pogoda późnej już jesieni Słoneczny miód na ziemię zlewa. Liście się złocą w sto odcieni. Powiewa wiatr i szumią drzewa.
Rozkosz najsłodsza i okrutna Upaja serce bezlitośnie. Nieba głąb blada jest i smutna, Jak w dniach starości myśl o wiośnie.
A drzewa nie przestają szumieć: Nadziei pieśń czy wyrzeczenia? Serce daremnie chce zrozumieć, Gdzie nie ma nic do zrozumienia. (L. Staff)
Recytator VIII: Pytasz mnie, jak się czuję. Tak, jak czuć się może Człowiek dość pełnoletni w końcu listopada, Gdy w niebie zmierzch pochmurny i błoto na dworze, A za oknem bez przerwy deszcz ze śniegiem pada.
Lecz zbyt o dnia i roku nie troszczę się porę, Bo po słocie pogoda idzie wieczną zmianą, Więc też o wschodzie słońca wiersz piszę wieczorem, A nokturny w słoneczne grywam tylko rano.
I jestem zawsze ufny i pełen pewności, Czekając niezachwianie tej chwili jedynej, Gdy ujrzę, że na świecie są same radości, I zegar naraz wszystkie wskazuje godziny. (L. Staff)
Recytator IX: Brzozy są jak złote wodotryski. Zimno jest jak w ostatnim liście. A słońce jest jak ktoś bliski, Który ziębnie i odchodzi. Lecą liście…
Recytator VIII: Rumieńce lata pobladły. Liść złoty z wiatrem mknie. I klonom ręce opadły , I mnie… (M. Pawlikowska-Jasnorzewska)
Recytator XIII: Jesień mnie cieniem zwiędłych drzew dotyka, Słońce rozpływa się gasnącym złotem. Pierścień dni moich z wolna się zamyka, Czas mnie otoczył zwartym żywopłotem.
Ledwie ponadeń mogę sięgnąć okiem Na pole szarym cichnące milczeniem. Serce uśmierza się tętnem głębokiem. Czemu nachodzisz mnie, wiosno, wspomnieniem?
Tak wiele ważnych spraw mam do zachodu, Zanim z mym cieniem zostaniemy sami. Czemu mi rzucasz kamień do ogrodu I mącisz moja rozmowę z ptakami?
Recytator III: Wichrzą się smutki po polskich ugorach Jesienią dżdżystą… Śnią ludzie w izbach o strachach i zmorach, Hulają dusze po polach, Dusze straceńców…
Mokną pod deszczem na drzewach Chrystusi Jesienią dżdżystą … Skrada się pod drzwi Złe jakieś – i kusi… Jęczą jak widma, pod siłą nieczystą Ludzie strwożeni… A bydło w oborach Przeciągle ryczy jesienią dżdżystą… Wichrzą się smutki po polskich ugorach…
Cienie tułają się w lasach rozmokłych, Cienie ogromne… Krzyże spróchniale na drogach się schyla, Błądzą po nocach kaleki ułomne I w lasach smutnych szukają przytułku…
Smutno jest u nas…Tak smutno! Tak smutno! Dusz potępieńczych melodią pokutną W pląsy wprawione, tańczą polskie smutki Jesienią dżdżystą… Więdną dziewczynom pod oknem ogródki, Wstają i patrzą… Deszcz zwarzył drzewiny… Noc była straszna… Jak chore dzieciny Przez okna patrzą…Załkał płacz cichutki… Rozniósł się echem o żalach, niedolach, Rozniósł się jękiem w przestrzeń szarą, mglistą… Hulają dusze po polach Jesienią dżdżystą… (J. Tuwim)
Recytator IV: Już pożar złotych liści noc jesienną gasi, I charty zasypiają na starym arrasie, Prababki na portretach i królowie Sasi Znikają wpośród zmierzchu. Smutno w takim czasie.
Nad woda wiatr przegina wierzb garbatych pałki, Za oknami zawieja i rozmokła droga. Biedni ci, co nie mogą uwierzyć w rusałki, Ani w duchy, we wróżby, ani w Pana Boga! (J. Lechoń)
Recytator V: Liście spadają dni i noce, Spadają wieczorem i rano:
Chcemy przykryć was kocem, Chcemy przykryć was chustką, Kożuchem i futrem Przed zimą nieubłaganą, Przed śniegiem i pustka, Przed jutrem.
Prześpijcie się jak w chorobie Pod nasza opieka, W ciepłym liściastym grobie, W kącie ogrodu, pod parkanem, daleko.
Przeleżycie przez styczeń luty Na podściółce trawiastej, na puchu, Jak w skrzyni mrozem okutej W słodkim, bezpiecznym zaduchu.
Oczy z wolna zatoczą się bielmem, Serce miękką zagoi się pleśnią, W takim życiu liściastem, popielnem Żadne widma ludzkie się nie śnią.
Tak do marca lub kwietnia aż spadnie Deszcz. Zmartwychwstaniec wesoły, Docieknie, odszuka was na dnie I gąbczaste napoi popioły.
Przyjdzie ogrodnik na wiosnę, na wiosnę Spokój pod liśćmi potarga, Pożytecznym użyźni kompostem Młode róże, co pną się na parkan. (K. Wierzyński)
Recytator VI: Nim przyjdzie wiosna, Nim miną mrozy, W ciszy kolebce – Nade mną sosna, Nade mną brzoza Witkami szepce. Szepce i śpiewa Niby skrzypcowa Melodia cicha, Melodia nowa, Której nie słychać, Która dojrzewa. Tak się zapadam Jak w śniegu puchy W jesienne liście I tylko duchem Słucham i badam, Czy noc nadchodzi, Czy świt się rodzi, Czy rzeczywiście? I tylko przez sen Wyciągam ręce - to mnie nie budzi, nie chcę nic więcej – bo wiem, że jestem w nieskończoności, w morzu miłości do ludzi. (J. Iwaszkiewicz)
Recytator: Pogoda lasu niechaj będzie z tobą, promień przedarty przez dwa liście dębu, Ptaszek Zygfryda, co opowiadał o śpiącej dziewczynie, szmer gałęzi, szmer lasu Liszta i Wagnera, lasu szydłowieckiego, gdzie zabito Adzia, dębu, co wisi u nas nad fortepianem, pogoda lasu Pogoda pogoda
Pogoda wody niechaj będzie z tobą wody stawu i wody jeziora, które tak lubisz;strumyka spod Koszystej i strumyka spod Czarnego Stawu, gładka powierzchnia zatoki Palermo i słaby przybój pod Sopotami Pogoda wody Pogoda pogoda
Pogoda burzy niechaj będzie z tobą pogoda sinej chmury i zielonych źrenic, żagli zerwanych, pogoda Mirandy, pogoda nawałnicy, pogoda jeziora Genezareth niech cię uciszy Pogoda pogoda
Pogoda nieba niechaj będzie z tobą Przepaski Oriona, blasku Plejad, śpiewu łabędzia lecącego w górze, Obszaru galaktyki, objętości mgławicy, antymaterii, nicości Pogoda pogoda
Pogoda czasu niechaj będzie z tobą twego czasu czasu gwiezdnych zegarów Pogoda klepsydry, którą odwraca sędzia Joanny, Przestrzeni od nas do nas, Zaćmienia do zaćmienia, czasu skurczowego W sprężynie i czasu zebranego W gasnącym słońcu Pogoda pogoda
|